19 stycznia br. w Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie odbyło się spotkanie z przedstawicielami „Bractwa Kaphornowców” zrzeszającego kapitanów i załogi jachtów, które dokonały przejścia wokół przylądka Horn. Konferencja dotyczyła przedstawienia planów najbliższego rejsu wokół Hornu na jachcie „Zimorodek”, dowodzonym przez Kapitan Ewę Skut z Wrocławia. Polska załoga wypływa 22 stycznia br. z portu Ushuaia w Argentynie.
Zgromadzoną młodzież ze szkół warszawskich przy Ścianie Chwały Polskiego Sportu powitał Tomasz Jagodziński, dyrektor MSiT. Wśród prowadzących spotkanie byli: Kapitan Krzysztof Baranowski, Cezary Bartosiewicz, Wojciech Pasieczny, Bohdan Sienkiewicz, oraz Maciej Leśny.
Spotkanie było doskonałą okazją do zadawania pytań kapitanom i członkom załóg przez zgromadzoną młodzież, która z zaciekawieniem wysłuchała morskich opowieści. Zaprezentowany został również film dokumentalny „Kaphornowcy”, a na parterze budynku Centrum Olimpijskie od 19 do 30 stycznia w godzinach otwarcia Muzeum (wstęp wolny) podziwiać można wystawę przedstawiającą relację ze wszystkich polskich rejsów wokół Hornu.
O Bractwie
Cape Horn – najbardziej na południe wysunięty przylądek kontynentu amerykańskiego, cieszy się wśród żeglarzy złą sławą. Nazywają go przylądkiem sztormów i burz, zaś przejście obok niego pod żaglami – przez Cieśninę Drakea, uważa się za wyjątkowo trudne. Jest ona bowiem tak samo kapryśna, tak samo niespokojna – rzec można awanturnicza – jak człowiek, który w 1578r. ją odkrył i którego imię nosi – Sir Francis Drake. Mimo to, a może właśnie dlatego, okolice Cabo de Hornos działały na żeglarzy jak magnes i uchodzą do tej pory za bramę, przez którą tylko najśmielsi mogą wejść do krainy najwyższego wtajemniczenia żeglarskiego.
Pierwszym statkiem pod polską banderą był „Dar Pomorza”, który opłynął nieprzejednany przylądek 1 marca 1937 roku. Długo czekać trzeba było, by biało-czerwona po raz drugi pojawiła się w Cieśninie Drakea – całe 36 lat. Poniósł ją tam kpt. Krzysztof Baranowski na „Polonezie” w samotnym rejsie dookoła świata. Znalazł się pod Cape Horn 23 lutego 1973 roku. Już cztery dni później straszliwy przylądek mijała bydgoska załoga prowadzona przez kpt. Aleksandra Kaszowskiego na „Eurosie”, zaś 26 marca załoga jachtu „Konstanty Maciejewicz”, którym dowodził kpt. Tomasz Zydler. Rok później obelisk żeglarskiej chwały mijały już dwa polskie jachty płynące w regatach dookoła świata – gdańska załoga kpt. Zdzisława Pieńkawy na „Otago” i gdyńska załoga kpt. Zygfryda Perlickiego na „Copernicusie”.
Był to prawdziwy polski szturm na Cape Horn. Nic więc dziwnego, że w 1974 r. zrodziła się myśl w redakcji „Głosu Wybrzeża” by powołać BRACTWO KAPHORNOWCÓW – ludzi, którzy dokonali największego wyczynu, jaki można osiągnąć w żeglarstwie morskim. W założycielskim posiedzeniu brało udział 25 uczestników rejsów wokół Hornu. Kolejne lata określić można śmiało jako polski marsz na Cabo de Hornos. Do dziś biało-czerwoną banderę poniosło tam 20 naszych jednostek – 3 żaglowce szkolne: „Dar Pomorza” pod komendą kpt. Konstantego Maciejewicza, „Dar Młodziezy” pod komendą kpt. Leszka Wiktorowicza i ORP „Iskra” pod komendą kmdr Czesława Dyrcza, mające na swoich pokładach 319 żeglarzy oraz 17 jachtów z 208 żeglarzami.
Polskie BRACTWO KAPHORNOWCÓW skupia dziś zatem kilkuset braci. Stanowi ono ciało o najwyższym autorytecie żeglarskim, trwa nadal i nieustannie – jak sam Cape Horn, jako ważne ogniwo naszych tradycji na morzach i oceanach, świadczy zarazem o sile polskiego żeglarstwa. Jego głównym zadaniem jest – jak zapisano w statucie: „ …czujnie strzec honoru polskiego żeglarza, wiernie strzec sławy biało-czerwonej bandery, służyć pomocą, radą i doświadczeniem wszystkim żeglarzom, którzy kiedykolwiek i gdziekolwiek będą potrzebowali.”
Siedzibą Bractwa Kaphornowców jest „Dar Pomorza” – pierwszy polski skrzydlaty statek, który opłynął Przylądek Nieprzejednany.
Link do informacji o polskich rejsach wokół Hornu: